Krzyczę z bólu, który przechodzi od czubka głowy aż po potłuczony tyłek. Sięgam do tyłu i łapię za nadgarstki wilkołaka ciągnącego mnie za włosy.
- Puszczaj! – Szarpię się. Jedyną reakcją wilkołaka jest warkotliwy śmiech. Bez większego problemu, chłopak odciąga mnie od Robin’a i Logan’a. Wyciągam w ich kierunku jedną z rąk. Robin chce wstać, ale obroża ciąży mu na szyi i nie pozwala unieść głowy. Tam gdzie metal styka się z nagą skórą chłopaka widać ślady oparzenia i siniaki.
Wilkołak zawija sobie moje włosy wokół pięści i mocnym szarpnięciem, przez które łzy stają mi w oczach, posyła mnie na jeden z potężnych menhirów. Powietrze ulatuje mi z płuc, kiedy zderzam się z kamieniem. Leżę na ziemi w pozycji embrionalnej i właśnie w takiej obrywam butem w żołądek. Krztuszę się, czując w ustach rdzawy posmak. Stróżka śliny zmieszanej z krwią płynie mi z kącika ust i skapuje na ziemię. Unoszę spojrzenie na czarnowłosego chłopaka o srebrnych oczach i podłym uśmiechu. Widać mam to szczęście trafiać zawsze na tego sadystę.
Próbuję się jeszcze podnieść, wspierając ciało na rękach, ale ledwo prostuję łokcie, wilkołak imieniem Santiago łamie mi nadgarstek mocnym kopniakiem.
Łapię za prawy przegub i jęczę z bólu. Nigdy nie miałam złamanej kości, a teraz ból zdaje się promieniować po całym moim ciele kumulując się w tym jednym miejscu. Spoglądam w stronę Robin’a i Logan’a. Mężczyzna z całych sił stara się zdjąć obrożę z szyi blondyna, a kiedy wreszcie mu się udaje, Gelles bez wahania rzuca się na mojego oprawcę. Widzę jak Robin obrywa w twarz, ale zaraz wymierza własny mocny cios.
Sparing obu wilków wygląda dość komicznie przez sam fakt, że jeden z nich jest kompletnie nagi.
Logan tym czasem chyłkiem przechodzi obok walczących i przykuca przy mnie. Każe mi pokazać nadgarstek, ale nie zamierzam teraz wyciągać do niego ręki bojąc się kolejnej, nieuniknionej fali bólu. Oboje spoglądamy na walczących.
- Zaciśnij zęby – radzi mi Logan i sam sięga po mój nadgarstek. Widząc wypukłość powstałą na skutek wyłamanej kości, krzywi się wyraźnie. Ja nie mogę patrzyć.
Obok nas ląduje ciało Santiaga. Wilkołak ma problem z ponownym powstaniem, ale Robin mimo wszystko staje mu na jednej z kostek i z trzaskiem pozwala kości w ciele wilkołaka pęknąć. Czarnowłosy jęczy i odchyla głowę w tył, wspierając ją o misterny ołtarz. Dziwny jest nieschodzący z jego twarzy, podły uśmieszek.
- No dalej, zabij mnie małolacie... Podczas swojej pierwszej pełni – śmieje się ochryple. – Wiem, że chcesz...
- Robin... – zaczyna Logan ostrzegawczo, widząc iskierki w złotych oczach chłopaka. Ja też je widzę. – Nie słuchaj go...
Santiago znów się śmieje.
- Słyszałeś? Posłuchaj wujaszka... Albo swojego wilka... – czarnowłosy spogląda srebrnymi oczami na księżyc. Jego ciało zaczyna się trząść, reagując na zew pełni.
W tym czasie Gelles unosi trzęsącą się rękę wpatrując się wciąż w mężczyznę przed sobą. Kiedy bierze zamach słyszę jedynie krzyk Logana. Potem głowa Santiaga odbija się od ołtarza, a ciało wilkołaka wiotczeje osuwając się w bok.
Patrzymy z Logan’em jak wilkołak coraz mocniej się trzęsie i pada na kolana. Angelstone od razu znajduje się przy nim kładąc rękę na czole wilka. Ściera z niego pot o dziwnie połyskującej barwie i klnie.
- Wstrzykiwali w niego srebro – szepcze rozedrgany i łapie chłopaka za ramiona.
Słyszę na przemian warkoty i jęki, ale nie ruszam się z miejsca. Obserwuję z pewnej odległości jak Angelstone głaszcze Gelles’a i pochyla się nad jego uchem. Niektóre partie ciała Robina zaczynają się wyginać pod niewłaściwymi kątami i kształtować na nowo. Logan odwraca krewniaka na brzuch nie przestając do niego szeptać. Przed największym bólem przemiany, blondyn odwraca głowę w moją stronę. Złote oczy napotykają moje w podobnym kolorze. Uśmiecham się choć nawet to lekkie wygięcie ust sprawia mi problem. Robin odwzajemnia się czymś co jest jedynie namiastką uśmiechu. W końcu zamyka oczy i krzyczy nie mogąc przywyknąć do bólu jaki sprawia mu księżyc. Odwracam wzrok zaciskając powieki bardzo mocno. Zaraz będzie dobrze, zaraz będzie po wszystkim...
Oszukuję sama siebie... To jeszcze nie koniec...
Jak na potwierdzenie moich ponurych myśli z oddali dosłuchuję się warkotu silników i pierwszych wystrzałów z broni palnej należącej do Łowców. Olena przyjechała jak zawsze w porę.
Z zarośli wybiega Adam z jeszcze bardziej pokaleczoną twarzą niż przedtem, za nim pojawia się Colt trzymając w ręku coś co wygląda jak oderwany od reszty, wilczy ogon. Starszy Everett widząc moją minę po tym jak dostrzegam trofeum jego brata uśmiecha się i spogląda na Colta.
- Wyrzuć to – prycha.
- Pierdol się, ja go odstrzeliłem
- Chciałbyś. Poza tym co chcesz z tym zrobić? Przypiąć do drzwi? – Adam szturcha Colta w ramię.
W końcu jednak bracia dostrzegają Logan’a i jego usilne starania o bezbolesną przemianę Robin’a. Adam podchodzi do Angelstone’a proponując pomoc, a młodszy Everett tylko kręci głową. Za to wykazuje więcej empatii kiedy jego czarne jak węgiel oczy napotykają mnie, skuloną pod jednym z menhirów.
- Musisz jechać do szpitala – mówi, od razu chcąc pomóc mi w podniesieniu tyłka z ziemi.
- To jeszcze nie koniec...
- Blondas jest wolny, twoja misja spełniona, teraz jedziesz do szpitala – Colt nie przyjmuje do wiadomości tego, że mogłabym jeszcze tu zostać. Nachyla się nade mną, owiewając moją szyję swoim ciepłym oddechem.
- Rasmus... Trzeba go złapać... Trzeba go powstrzymać przed przejęciem miasteczka
- Tym się zajmą Łowcy, Rose – jest już trochę poirytowany. – Jesteś tylko człowiekiem w wojnie przeciw nie ludziom.
- Wy też jesteście tylko ludźmi – sprzeciwiam się. Może i jestem głupia odmawiając pomocy i odwiezienia do szpitala. Ale cholera... Walka jeszcze trwa! A Rasmus to – nawet jeśli tego nie chcę – moja rodzina. Ta trochę porąbana jej część.
Oboje spoglądamy sobie w oczy i żadne nie chce ustąpić. Odwracamy wzrok dopiero, kiedy naszych uszu dochodzi ostatnie bolesne sapnięcie Robin’a, a potem dźwięk upadającego ciała.
Na miejscu zwijającego się z bólu, nagiego chłopaka leży teraz dwumetrowe bydle o szarej sierści. Jeszcze nie otworzyło oczu...
Logan leży za to obok. Chyba stracił z wysiłku przytomność. Adam uderza go lekko w twarz i każe mężczyźnie się obudzić. Widać, że starszy Everett martwi się o Angelstone’a.
Wilk w końcu otwiera złote ślepia, które w pierwszej chwili wbijają się w moją twarz. Wstrzymuję oddech. Mimo dzikości i umieszczenia w wilczym pysku, oczy należą do Robin’a. Są tak samo łagodne i iskrzące. Tak samo widać w nich uczucia...
Uśmiecham się do wilka, choć wiem, że to głupie. Czuję jak Colt coraz nachalniej pomaga mi wstać. Widząc to, szary wilk warczy na niego i unosi swoje ciało na czterech potężnych łapach.
Młodszy Everett nie jest tym zachwycony. Widzę jak powoli sięga jedną ręką w tył. Wilk kuli się do skoku...
- Przestańcie! – Krzyczę łapiąc za rękę Colt’a. Zamieram na chwilę. – Słyszycie?
Wilk już odwrócił łeb w stronę bliźniaczych dębów i obnażył kły.
Rasmus w ludzkim ciele wyłania się zza zarośli w towarzystwie trzech ogromnych, szarych wilków. Klaszcze w dłonie śmiejąc się pobłażliwie.
- Pięknie... Bardzo dobra podpucha z tymi rozbłystnikami – unosi jedną rękę, w której trzyma malutkie urządzenie. Bez problemu zgniata je między dwoma palcami.
- Są drogie – burczy Colt, ale zostaje zignorowany.
- Niesamowita jesteś Rose... Mimo upadku, pobicia, ty wciąż trzymasz się nieźle... Normalny człowiek byłby już martwy... – prycha – Może jednak się co do ciebie myliłem, co? – Rasmus przystaje w lekkiej odległości ode mnie, Colta i Robin’a. Słyszę z oddali wycie i strzały. Gdzieś w głębi lasu trwa zażarta bitwa między Łowcami, a resztą stada Rasmus’a. Adam przestaje cucić Logan’a i staje tak, by w razie potrzeby móc go osłonić. Próbuje wydobyć broń zza paska, ale jeden z trzech wilków dostrzega jego ruch i rzuca się na mężczyznę. Jedną potężną łapą przygważdża go do ziemi obok nieprzytomnego Angelstone.
- Ostatnia szansa Rosie... Jesteś moją rodziną... Chodź ze mną – Rasmus wyciąga rękę ku mnie. Patrzę na nią jak na coś obrzydliwego.
- Nie ma mowy – charczę, bo gardło też zaczyna mnie boleć.
- Wolisz naprawdę odgrywać rolę dobrej superbohaterki? Zrozum to Rosie, tu nie ma podziału na dobrych i złych... Ale to twoja wola... – wzrusza ramionami. Jego oczy przechodzą z brązu w szkarłat, bardzo powoli. – Atakować! – Rozkazuje a dwa wilki poddają się jego woli. Oba atakują Robin’a...
_______________________________________
Kolejny raz zawodzę. Typowe.
Rozdział... WOW WOW Dwudziesty ósmy!!
Nigdy nie napisałam nic, co miałoby tyle rozdziałów. To pierwsze opowiadanie, którego koniec staje się faktem :)
Genialny rozdział. Zrobilam mi bardzo mila niespodziankę na sniadanko :*
OdpowiedzUsuńŻyczę tobie nowego-szczęśliwego roku iiii weny :*
Dziękuję, przepraszam za refleks w dodawaniu tego komentarza, i wzajemnie :*
UsuńRozdział zajebisty :P Już nie mogę się doczekać kolejnego ;D Dziewczyno, twoje opowiadanie naprawdę wciąga ;)
OdpowiedzUsuńMiły rozdział choć zabrał ci tak wiele czasu i trudu.
OdpowiedzUsuńDobrze, że nie przeciągasz na siłę akcji, bo wprowadzanie nowych wątków przedłużyłoby całą pracę o jeszcze przynajmniej 3 rozdziały.
Tak czy inaczej, znów wciągasz :)
Pisz dalej.
Super, super, super. Zajebiscie piszesz chociaż czasami trzeba na ciebie czekac .. No cóż czekam na kolejny rozdzial :*
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział. Takk długo na niego czekałam, aż w końcu jest. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Zapraszam również do mnie http://przekletydwor.blogspot.com/.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
No cóż trafiłam na twojego bloga całkiem przypadkiem i powiem Ci szczerze, że historia mnie całkowicie pochłodniała. Wczoraj siedziałam do 4 aby doczytać wszystko. Masz bardzo lekki styl pisania. Akcja dzieje się dość szybko jednak ani na moment nie pogubiłam się w postaciach czy w fabule. Wszystko jest obrazowe i w miarę logicznie. No wiec czekam na kolejny rozdzialik i życzę Ci czasu oraz weny. :D
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo :)
UsuńW miarę logiczne to ogromny komplement jak dla mnie, bo jestem osobą raczej mało logiczną XD
Boże, czemu wszyscy zawsze się Roba czepiaja? Masakra xD kocham normalnie tego chłopaka, za to Colta nienawidzę... W ogóle to muszę Ci sie pochwalić, bo w przeszło tydzień nadrobilam u Ciebie na blogu wszystkie rozdziały i stałam się oficjalną czytelniczką. Uwielbiam to opowiadanie i nie mogę doczekać się kolejnej części <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i caluję!
Azura
Dziękuję!! Wzajemnie pozdrawiam i cieszę się, że Ci się moja twórczość podoba ^^
UsuńDziś znalazłam twojego bloga i powiem, że zaskoczyłaś mnie bardzo pozytywnie :p na pewno będę wchodzić tu częściej :D szkoda ,że tylko 28 rozdziałów jest bo przeczytałam je bardzo szybko i wręcz nie mogłam się oderwać od tableta:D Czekam z niecierpliwością co stanie się dalej z bohaterami:D
OdpowiedzUsuńWiem że nie napisałam komentarza ale byłam zła na końcówke a teraz po prostu cierpie bo nie ma kolejnego rozdziału :( prosze prosze prosze napisz jak najszybciej nn bo już za niedługo miną 2 miesiące od ostatniego posta :(
OdpowiedzUsuńBardzo cię przepraszam :( Piszę, piszę, ale w ten weekend wypadły mi jeszcze dwie prace na rozszerzony polski i im poświęciłam więcej uwagi. Nauczyciele nie współpracują.
UsuńTo kiedy będzie ten rozdział :(
OdpowiedzUsuńO.O kiedy ten rozdział O.O ja tu z tęsknoty usycham =( XC
OdpowiedzUsuńCzemu do jasnej ciasnej nie ma tu nowego posta no czemu jnsufyghapdoihvgiuoqifpiygwoiefhgauyetgfhoCJSEFULIUHsydvfliuwfdjwfkyuyaodh <------ moja flustracja
OdpowiedzUsuńzapomniałaś o nas
OdpowiedzUsuńNie, nie zapomniałam ;__; NIE MA OPCJI
UsuńNie mogę skleić tego rozdziału. Za dużo chcę za mało piszę.
Super! Czytam twojego bloga od (pojadajrze) 2 dni i sie w nim zakochałam!
OdpowiedzUsuńKiedy nowy rozdział??? Prosze, daj szybko...
A w wolnym czasie zapraszam do mnie:
lili-evans-james-potter-milosc.blogspot.com
Pozdrawiam i śle całuski!